Zebrano 500 podpisów
Do: Dziennikarze i redaktorzy polskich mediów
#WinnickiPrecz - media wolne od faszystów!
Apelujemy do wszystkich polskich mediów o solidarny bojkot posła Roberta Winnickiego – w tym niezapraszanie do programów telewizyjnych i audycji radiowych, nieprzeprowadzanie wywiadów na łamach gazet, czasopism i portali.
Winnicki to jeden z liderów Ruchu Narodowego, w imię „wielkiej Polski katolickiej” regularnie chłoszczący z mównicy sejmowej wszelkich „wrogów ojczyzny” – „lewaków”, „marksistów kulturowych” i „liberalną Europę” – wszystkich tych, którzy nie podzielają specyficznej wizji Katolickiego Państwa Narodu Polskiego, lansowanej przez polskich nacjonalistów.
Winnicki to jeden z liderów Ruchu Narodowego, w imię „wielkiej Polski katolickiej” regularnie chłoszczący z mównicy sejmowej wszelkich „wrogów ojczyzny” – „lewaków”, „marksistów kulturowych” i „liberalną Europę” – wszystkich tych, którzy nie podzielają specyficznej wizji Katolickiego Państwa Narodu Polskiego, lansowanej przez polskich nacjonalistów.
Dlaczego ta sprawa jest ważna?
Po emisji przez TVN24 szokującego reportażu autorstwa Bertolda Kittela wszyscy już wiedzą, że poseł Winnicki jest związany z neonazistami ze stowarzyszenia Duma i Nowoczesność, oficjalnie działającego na rzecz obronności państwa (sic!). W rzeczywistości stowarzyszenie figurujące w spisie organizacji pożytku publicznego, zatem finansowane z odpisów podatkowych obywateli, organizuje m.in. imprezy ku czci Adolfa Hitlera. Wszystko w „odpowiedniej” oprawie – flag ze swastykami oraz mundurów SS i Wehrmachtu.
Do stowarzyszenia należy m.in. asystent Roberta Winnickiego, który oprócz działalności w DiN ma na koncie m.in. kierowanie niedawną akcją wieszania na szubienicach portretów eurodeputowanych PO. Co więcej, sam Winnicki w 2016 roku interweniował w sprawie oskarżonego o nawoływanie do nienawiści przewodniczącego Dumy i Nowoczesności. Związki posła-narodowca z neonazistami są więc ewidentne – bez względu na nieudolnie podejmowane próby odcięcia się od nich.
Odpowiedzialne media stojące na straży wolności i demokracji nie mogą przykładać ręki do promocji osób, których celem jest walka z tymi wartościami. Solidarny bojkot medialny Roberta Winnickiego jest zatem prostą konsekwencją poważnego traktowania dziennikarskiej misji.
To, o czym rodzime środowiska antyfaszystowskie wiedzą i przed czym ostrzegają od lat – że tzw. „narodowcy” i zwyczajni naziści przenikają się wzajemnie, a sam „polski nacjonalizm” bywa przykrywką dla ideologii jawnie faszystowskiej, skrajnie ksenofobicznej i rasistowskiej – zostało w pełni ukazane w słynnym już reportażu TVN.
Dziś nie czas na krytykę „liberalnych mediów”, które latami lekceważyły problem i głosiły równoprawność dwóch rzekomo równie radykalnych stron – nacjonalistów (dziś wiadomo, że często faszystów) oraz ich konsekwentnych przeciwników. Ta postawa czasem zahaczała wręcz o promocję „narodowców”, gdy do telewizyjnych programów zapraszano Winnickiego, Zawiszę czy Bosaka i konfrontowano ich z lewicowo-liberalnymi adwersarzami, tym samym stawiając między obiema stronami absurdalną oś symetrii.
„Liberalne media” mają dziś niepowtarzalną szansę na rehabilitację. Naturalną konsekwencją ujawnienia związków posła Winnickiego z czcicielami Adolfa Hitlera powinien być bezwarunkowy bojkot jego osoby. W mediach nie powinno być już dla Winnickiego miejsca. Co więcej – te stacje, gazety czy portale, które postanowią mimo wszystko udzielać swych łamów liderowi narodowców również powinny być objęte środowiskowym ostracyzmem.
Do stowarzyszenia należy m.in. asystent Roberta Winnickiego, który oprócz działalności w DiN ma na koncie m.in. kierowanie niedawną akcją wieszania na szubienicach portretów eurodeputowanych PO. Co więcej, sam Winnicki w 2016 roku interweniował w sprawie oskarżonego o nawoływanie do nienawiści przewodniczącego Dumy i Nowoczesności. Związki posła-narodowca z neonazistami są więc ewidentne – bez względu na nieudolnie podejmowane próby odcięcia się od nich.
Odpowiedzialne media stojące na straży wolności i demokracji nie mogą przykładać ręki do promocji osób, których celem jest walka z tymi wartościami. Solidarny bojkot medialny Roberta Winnickiego jest zatem prostą konsekwencją poważnego traktowania dziennikarskiej misji.
To, o czym rodzime środowiska antyfaszystowskie wiedzą i przed czym ostrzegają od lat – że tzw. „narodowcy” i zwyczajni naziści przenikają się wzajemnie, a sam „polski nacjonalizm” bywa przykrywką dla ideologii jawnie faszystowskiej, skrajnie ksenofobicznej i rasistowskiej – zostało w pełni ukazane w słynnym już reportażu TVN.
Dziś nie czas na krytykę „liberalnych mediów”, które latami lekceważyły problem i głosiły równoprawność dwóch rzekomo równie radykalnych stron – nacjonalistów (dziś wiadomo, że często faszystów) oraz ich konsekwentnych przeciwników. Ta postawa czasem zahaczała wręcz o promocję „narodowców”, gdy do telewizyjnych programów zapraszano Winnickiego, Zawiszę czy Bosaka i konfrontowano ich z lewicowo-liberalnymi adwersarzami, tym samym stawiając między obiema stronami absurdalną oś symetrii.
„Liberalne media” mają dziś niepowtarzalną szansę na rehabilitację. Naturalną konsekwencją ujawnienia związków posła Winnickiego z czcicielami Adolfa Hitlera powinien być bezwarunkowy bojkot jego osoby. W mediach nie powinno być już dla Winnickiego miejsca. Co więcej – te stacje, gazety czy portale, które postanowią mimo wszystko udzielać swych łamów liderowi narodowców również powinny być objęte środowiskowym ostracyzmem.