Śpiący od stu lat na skarpie gór Dynassowskich, powyginany jak garbaty wąż, srebrny oliwnik Janek Himilsbach padł 28 lutego. Ostał się jeno poraniony okrutnie pień. Zastygły w niemym krzyku, podparty kołkiem kikut środkowej gałęzi wznosi się dramatycznie ku niebu. Kilkanaście metrów dalej stał jego wierny druh, wiekowy czarny bez Zdzisiek Maklakiewicz, najstarszy w Warszawie, blisko 200 letni, o obwodzie pnia 145 cm ! W ubiegłym roku kwitł jeszcze, miał liście i owoce. Łuszczyła mu się niestety kora. Wystarczyło. Ścięli go przy samej ziemi. Przekrój pnia ukazał zarośnięte pęknięcia mrozowe, blizny po zimie stulecia 1929 r. Te pomnikowe okazy, które jako nieliczne w tym rejonie skarpy przetrwały Powstanie Warszawskie, nie przeżyły jednak pielęgnacji prowadzonej przez Główną Specjalistkę Zarządu Zieleni Małgorzatę Frydrych, tel. (22) 277 42 86 i jej szefową, Kierowniczkę Oddziału Śródmieście, Annę Warmińską, tel. (22) 277 42 85. Stało się to na warszawskiej skarpie, przy schodkach prowadzących z ul. Bartoszewicza na ul. Dynasy. Tam gdzie Andrzej Kondratiuk w 1973 roku nakręcił słynną scenę do „Wniebowziętych” gdy Himilsbacha i Maklakiewicza, dzielących się kasą wygraną w totolotku, przegania dozorca Teatru Polskiego, wygłaszając prorocze słowa: „ jazda mi stąd, bo psem scuje”. Główna Specjalistka Zarządu Zieleni nie ma sobie nic do zarzucenia. Przeprowadziła standardową proceduję: wytypowała stare i pochylone drzewa do wycinki, złożyła wniosek i otrzymała stosowne zezwolenia z Urzędu Wojewódzkiego. Kierowniczka podpisała papiery. Wycinkę wykonała firma, która wygrała przetarg. Wszystko działo się zgodnie z literą prawa. W trosce o bezpieczeństwo mieszkańców i kondycję drzew. Główna Specjalistka i jej szefowa nie widziały potrzeby by wyruszyć zza biurka i nadzorować wykonawcę w czasie pielęgnacji -”odbiory to już czysta formalność”... Tuż obok przy Kafce szlocha Złota Kaczka, wierzba pochylająca ramiona nad stawem przy ul. Oboźnej. Płacze bo straciła koronę. Kikuty konarów wyszczerbiono piłą żeby nigdy nie odrosły. W Ogrodzie Saskim przy wodotrysku, padły dwa okazałe kasztanowce skoszone serią stalowych zębów piły łańcuchowej, Zośka i Rudy, te które letnią nocą 1944 r osłaniały swoimi pniami przedzierających się ze Starówki chłopaków Andrzeja Morro.Ta smutna lista jest długa, a będzie jeszcze dłuższa, ponieważ w Warszawie rośnie jeszcze trochę starych, krzywych i dziuplastych drzew.
Wkrótce w Parku Kazimierzowskim, pomimo rozpoczęcia się okresu lęgowego ptaków, zrąbany zostanie nasz kochany Bazyliszek z czterema głowami, potężny klon jesionolistny o obwodzie pnia 300 cm! Właśnie dziś rano gdy zakwitł, powiesili na nim wyrok śmierci specjaliści z Zarządu Zieleni m. st. Warszawy. To drzewo jeszcze żyje, byłem tam przed godziną z Jurandem. Stoi jak skamieniałe ze strachu. Dobiega siedemdziesiątki i powoli pękają mu osłabione palców korzenie. Tuli konary do nasypu ul. Oboźnej, jakby zasłaniało swe cztery głowy przed toporem. Czeka na twoją pomoc Człowieku. Wystarczy je podeprzeć, żeby nie zawaliło się podczas wichury na alejkę. Daje latem dużo cienia. Dzieci uwielbiają na nie włazić. Chroni od hałasu. W jego dziuplach mieszkają ptaki. Jest Warszawiakiem. Produkuje tlen, którym oddychamy. Jeszcze dziś żyje.
PS: W 2019 roku tytuł Drzewa Roku w Polsce, zdobył czarny bez o obwodzie 125 cm z Rzeszowa
www.drzeworoku.pl W rankingu Europy szóste miejsce zajął pochylony 65 letni klon jesionolistny z Krasnegostawu
https://www.treeoftheyear.org/Previous-Years/2019/Klecici-strom Kilkanaście lat temu to klęczące drzewo zostało skazane na wycinkę, jako „nieestetyczne i zdeformowane”. Spotkało się to ze sprzeciwem społecznym, w rezultacie którego drzewo to zostało uratowane. Dziś jest popularnym obiektem dla fotografów, miejscem zabaw dzieci, a także częstym tematem dzieł plastycznych. Forma drzewa, upadającego ku ziemi, jakby przełamanego, następnie wznoszącego się swą koroną ku słońcu symbolizuje determinację w dążeniu do celu, a także nadzieję, która nie pozwala się poddawać.
Warszawa w 2020 roku już raczej straciła nadzieję na te tytuły. Jest jedną z najbardziej zatrutych spalinami stolic Europy. Wszechwładna urzędoza triumfuje nad trupem idei, pogrzebanej przez sowicie nagradzaną ślepą lojalność i kolaborujące milczenie. Wynajęta agencja, z budżetu na ochronę środowiska, do malowania publicznego wizerunku władzy na zielono, opracuje konkurs w którym urzędnicy sami sobie rozdadzą nagrody podczas ekologicznego pikniku dla mieszkańców. W Warszawie znikają na potęgę wielkie stare drzewa, masowo wycinane są zdrowe drzewa krzywe, leżące, pochylone i dziuplaste. Na odzyskanym spod ich koron terenie, sadzone są malutkie, młode drzewka pompujące swą liczbą zielone statystyki urzędu. Nie pompują one niestety do atmosfery nawet 1% tlenu, które dawały drzewa duże. Zarząd Zieleni realizuje propagandowy plan: „Milion drzew dla Warszawy”. Statystyki nasadzeń pną się w górę. Trąbią o tym reklamowe telewizorki w metrze, autobusach i tramwajach. Tylko powietrza jakby mniej. Czy w Warszawie może być inaczej? Przeczytaj, zastanów się, przekaż znajomym, mów o tym głośno, działaj. Póki możesz oddychać. Proszę pomóż uratować naszego kochanego Bazyliszka z ul. Oboźnej.
Przemek Pasek
Fundacja Ja Wisła
502 276 612
[email protected]
facebook.com/JaWisla
www.jawisla.pl